Ostatnio coraz częściej słyszy się o porodach domowych. Kobiety chętniej decydują się na ucieczkę przed rodzeniem w domu, co w wielu osobach wzbudza konsternację. Nic w tym dziwnego – zostaliśmy wychowani wczasach, w których porów w szpitalu jest czymś nie tylko normalnym, ale i medycznie pożądanym, chociażby ze względu na możliwość szybkiej reakcji jeśli sprawy się pokomplikują. Pytanie tylko, że takie podejście nie jest czasem podobne do podejścia człowieka, który na wypadek pożaru zawsze nosi ze sobą dziesięciokilową gaśnicę?
Jak to drzewiej bywało
Poród w szpitalu to wbrew pozorom bardzo nowoczesny wynalazek. Dopiero po Drugiej Wojnie Światowej zaczęto mocno propagować porody w szpitalu. Powód był prozaiczny – rozwój medycyny pozwalał uratować podczas porodu wiele noworodków, które w innych warunkach nie miałyby szans na przeżycie. Jest to fakt, z którym trudno dyskutować. Przeciwnicy porodów domowych podają dowody w postaci statystyk – umieralność okołoporodowa noworodków spadła w Polsce trzykrotnie od lat 70-tych. W pewnym stopniu ten wynik został osiągnięty dzięki wprowadzonemu wtedy obowiązkowi porodu w szpitalach, ale czy teraz takie rozwiązanie również miałoby sens? Trzeba przecież wziąć pod uwagę wiele innych czynników – w wielu dzisiejszych mieszkaniach poziom czystości wręcz przewyższa ten, który można było zastać 40 lat temu w szpitalu. Prawie wszystkie kobiety regularnie badają rozwój ciąży, biorą odpowiednie suplementy i starają się oszczędzać swoje siły. Dzięki temu pojawia się znacznie mniej komplikacji okołoporodowych, które były przecież głównym argumentem rodzenia w szpitalu… Pomimo dobrych chęci, porody szpitalne „przy okazji” obdzierały kobietę z godności i zabierały jej możliwość nawiązywania więzi z dzieckiem – porody z obserwującymi studentami (ale bez męża), przedmiotowe traktowanie, zabieranie dziecka na dwie kluczowe godziny zaraz po porodzie… Lista grzechów szpitalnych położnych i lekarzy jest długa. To wszystko powodowało, że wspomnienie porodu u wielu kobiet wywoływało łzy, ale z zupełnie innych powodów niż by sobie życzyły. Niestety pomimo upływu lat w wielu szpitalach niewiele się zmieniło. Poród w szpitalu zgodny z biologią ciała kobiety i przeprowadzony bez zbędnego stresu jest w zasadzie niemożliwy.
Nowoczesny poród domowy, czyli jaki?
Tymczasem w zaciszach własnego domu kobiety rodzą w spokoju. Powoli. Bez tony ludzi, sprzętu, nieznajomego miejsca i z dobrze zaplanowanym ciągiem dalszym – doskonale wiedzą, że zaraz po urodzeniu będą mogły wziąć dziecko w ramiona. Dla dziecka sytuacja też wydaje się bardziej komfortowa – można przygasić światła, puścić muzykę relaksacyjną lub taką, do której młodziak jest przyzwyczajony, bo słyszał ją będąc w brzuchu. Dowolność jest największą zaletą w domowych porodach. Chcesz rodzić na klęczkach? A może wolisz krzesełko porodowe? Nie ma problemu. Wolisz w łóżku, na podłodze czy na kanapie… Możesz urodzić dziecko wszędzie, gdzie czujesz się komfortowo. Oczywiście wcześniej trzeba się przygotować. Pierwszym krokiem powinno być znalezienie położnej, która obsługuje porody domowe. Nie jest to proste, bo w Polsce pracuje jedynie 17 takich samodzielnych położnych. Ważne, żeby wybrać położną dla siebie jak najwcześniej – to ona jest najbliżej rodzącej i trzeba również z nią nawiązać wieź, żeby czuć się bezpiecznie. Dobra położna poprowadzi przyszłą matkę krok po kroku przez całe przygotowania, zaczynające się od kompleksowych badań zdrowotnych, tak matki jak i dziecka. Dopiero jeśli te okażą się prawidłowe, można przejść do dalszego etapu – skompletowania potrzebnych do porodu rzeczy (razy dwa, bo trzeba też spakować jeden komplet na ewentualną wycieczkę do szpitala), zawiadomienie szpitala, przygotowanie samochodu… wszystko to na wszelki wypadek, ale lepiej przygotować się na najgorszą ewentualność, niż potem żałować. Dobrze jest też spisać sobie wszystkie rzeczy, które musimy zrobić po porodzie – wizyta pediatry, rejestracja domowa, czy podstawowe szczepienia, które również może przeprowadzić położna. Roboty jest z tym sporo, ale sam poród, który z reguły jest o wiele mniej wycieńczający niż ten szpitalny, wynagradza wszystko.
Polska a Świat
Mało osób wie, że na zachód od nas porody domowe są o wiele bardziej rozpowszechnione. W Holandii nawet 40% kobiet rodzi w domu, a statystyki umieralności okołoporodowej są na niższym poziomie niż u nas – to najlepszy dowód na to, że rodzenie w domu przy zachowaniu odpowiednich warunków jest nie tylko bezpieczniejsze, ale i korzystniejsze dla zdrowia zarówno matki jak i dziecka. Na szczęście u nas coraz więcej kobiet bierze pod uwagę możliwość porodu domowego. W 2011 w Polsce 110 dzieci urodziło się w domu, w tym jedno moje… J Porody domowe zaczęły również zauważać gwiazdy show biznesu – w domu rodziły Agnieszka Maciąg czy ostatnio Justyna Steczkowska. Dziewczyny dają dobry przykład i chwała im za to. Poród w domu potrafi być magicznym doświadczeniem, który zamiast łez upokorzenia przyniesie nam łzy szczęścia, czego wszystkim rodzącym życzę.
Marianna Mehring-Steinborn